Drozda notuje: NOTATNIK PRASKI A.D. 2024, część 4 – MEFISTO

Start listening

W trzeciej części NOTATNIKA pisałam o dwóch, a wspomniałam i trzeci, spektaklach w reżyserii Mariána Amslera. Nie planowałam tego, ale kolejny raz się przekonałam, że nawet w chaosie panuje jakiś porządek – obejrzałam bowiem jeszcze jedną inscenizację tego reżysera. Inscenizację bajeczną! W bajecznym miejscu!

Státní opera

Budynek został zbudowany przez praską społeczność niemiecką pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku. Nazywał się wówczas Neues deutsches Theater (tym starym teatrem było Stavovské divadlo – także służące wtedy społeczności niemieckiej). Inwestycja była odpowiedzią na otwarty w 1881 roku czeski Teatr Narodowy, ale też wpisywała się w palącą konieczność unowocześnienia teatralnego zaplecza miasta. Uroczysta inauguracja miała miejsce 5 stycznia 1888 roku. Po II wojnie światowej budynek przejęło awangardowe Divadlo 5. května/Velká opera 5. května, ale władze szybko zdecydowały o połączeniu z Teatrem Narodowym, a tym samym opera stała się kolejną sceną ND, nazywaną od 1949 roku Smetanovo divadlo. Służyła inscenizacjom oper i baletów. W 1992 roku scena znów stała się osobnym teatralnym bytem – Státní opera Praha – a żeby nie robić konkurencji Teatrowi Narodowemu, grała opery głównie w oryginalnych językach i jako jedna z pierwszych scen w Czechach zaczęła używać napisów. Po kilkunastu latach takiego funkcjonowania, władze miejskie i państwowe doszły do wniosku, że efektywniejsze będzie ponowne połączenie instytucji, co stało się w 2012 roku, a w 2016 roku rozpoczął się wielki remont budynku, zakończony 42 miesiące później.

Dziś Státní opera, jako jedna ze scen Národního divadla, służy przede wszystkim klasycznej operze, niemniej ja obejrzałam tam fantastyczny spektakl dramatyczny.

Mefisto

Klaus Mann, autor literackiego pierwowzoru, żył tylko 43 lata. Był synem Thomasa Manna, noblisty, autora „Czarodziejskiej Góry”. Jego powieść „Mefisto” opublikowana została w 1936 roku w Amsterdamie przez niemieckie wydawnictwo emigracyjne Querido Verlag. Mann, przebywający na emigracji z powodu prześladowań politycznych i wzrastającego wpływu nazizmu, nie mógł jej wydać w Niemczech, gdzie jego twórczość była zakazana. Bohaterem książki jest Hendrik Höfgen – aktor, którego pierwowzorem był przyjaciel Klausa Gustaf Gründgens. Gründgens najpierw ożenił się, a potem rozwiódł z siostrą Manna, a drogi przyjaciół się rozeszły. W Niemczech uznawano powieść za zemstę. Cytuję, za polską Wikipedią: Mann wytykał dawnemu przyjacielowi służenie reżymowi hitlerowskiemu i bliskie kontakty z Göringiem. Przedstawił go w powieści jako sadomasochistę, podczas gdy krążące plotki zarzucały aktorowi homoseksualizm czy biseksualizm. Próba wydania powieści w Niemczech zaraz po wojnie się nie powiodła – żaden z wydawców nie chciał wydać powieści, w której został w niekorzystnym świetle sportretowany najpopularniejszy, i o ogromnych wpływach, aktor niemiecki. Powieść ukazała się w Niemczech najpierw w NRD w 1956, później kilkakrotnie w RFN. W 1966 adoptowany syn Gründgensa, Peter Gorski-Gründgens, doprowadził do sądowego zakazu wydawania książki jako powieści z kluczem, w której, jak brzmiała sentencja wyroku: „Klaus Mann mści się na Gründgensie, ponieważ sądzi, że przez małżeństwo z nim splamiony został honor jego siostry”. Sprawa wywołała debatę na temat granic wolności artystycznej i literackiej w przedstawianiu postaci historycznych. Zakaz wydawania powieści w Niemczech zniesiono dopiero w 1981 roku, jednak dyskusje na temat moralnych wyborów artystów w czasach represji politycznych oraz granic literackiej fikcji nadal towarzyszą analizom tej powieści. Ciekawy to kontekst, niemniej nie niezbędny, żeby zrozumieć, przeżyć i zachwycić się spektaklem, który na bazie tej powieści powstał.

Zachwyt pierwszy: wizualność

Zacznijmy od tego, że spektakl mnie zachwycił. ZACHWYCIŁ. Na wielu bardzo poziomach. Po pierwsze – fantastyczne było połączenie klasycznego/tradycyjnego z nowoczesnym. W pierwszym akcie mamy bardzo statyczną i jakoś oczywistą scenografię, będącą kulisami teatru. Tam spotykają się aktorzy, tam debatują, rozmawiają. Są stoliki, jakiś bufet, jakieś lustro. W drugim akcie nad sceną pojawia się wielki ekran, scena składa się z luster, tworzących mieszkanie Höfgena, wraz z jego rosnącą sławą powiększające się, sufit raz jest wysoko, raz nisko, co symbolicznie pokazuje też moment, w którym zaczyna mu brakować powietrza. Część akcji dzieje się w głębi sceny i wtedy widzimy zbliżenia na ekranie. Opisuję to dość niezbornie, ale uwierzcie, że kontrast między jedną a drugą częścią jest ogromny. I symboliczny. Pierwsza część to aspiracje, dążenia Höfgena, druga – jego sukces. W drugiej wszystko błyszczy, w pierwszej jest brązowe albo szare. Znalezienie tak adekwatnych wizualnych, teatralnych środków, by pokazać te zmiany, szalenie przypadło mi do gustu, tym bardziej że scenografię z pierwszego aktu nazwać można realistyczną, natomiast ta z drugiego ma szereg nadmiarów, jakby się na tę przestrzeń nakładały jeszcze wyobrażenia o wspaniałości jej mieszkańca. Jak gdyby każda z przewijających się przez jego życie osób tego blasku mu dodawała.

Fot. Patrik Borecký – zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony ND

To odrealnienie drugiego aktu widać też w kostiumach – zwłaszcza w kostiumach wojskowych. Postaci generała i jego przybocznych noszą mundury, ale w kolorze metalik. Połyskują. Świecą. Błyszczą. Wyglądają trochę jak kosmiczne skafandry. Jak dla mnie – genialny zabieg. Autorką kostiumów jest Marija Havran – urodzona w Serbii, absolwentka słowackich uczelni artystycznych, jest jedną z najoryginalniejszych artystek pracujących w Czechach i na Słowacji. Scenografię zaprojektował Juraj Kuchárek – wielokrotnie wcześniej współpracujący z Mariánem Amslerem słowacki scenograf.

Zachwyt drugi: aktorstwo

Znakomity, po prostu znakomity był odtwórca tytułowej roli Robert Mikluš. Jego Hendrik Höfgen nie jest cynicznym karierowiczem. Jest człowiekiem, którego talent i ambicje musiały się skonfrontować z historią.  Nie traci z oczu kompasu moralnego – dowodzą tego próby uratowania przyjaciela – ale też nie zamierza kłaść głowy pod topór. Czasem wygląda, jakby nie wiedział, czego chce. Jest pięknie złożoną postacią. Mikluš o swoim bohaterze mówił w wywiadach jako o postaci balansującej między autentycznością a iluzją. I to zdanie bardzo odpowiada moim odczuciom, po obejrzeniu „Mefista”.

Fot. Patrik Borecký – zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony ND

Robert Mikluš jest aktorem Teatru Narodowego od 2019 roku. Wcześniej długie lata był w zespole brneńskiego Divadla Husa na provázku. Można go zobaczyć w wielu serialach, a polscy widzowie mogli go niedawno widzieć w filmie „Sytuacja awaryjna”. Jego najsłynniejsze role serialowe są mocno komediowe, zatem kontrast między telewizyjnym skojarzeniem a kreacją, którą dostajemy w „Mefiście” jest gigantyczny!

Wśród wspaniałego zespołu wyróżnić muszę jeszcze dwoje aktorów. Pavla Beretová gra postać Nicoletty – zdolnej dziewczyny, robiącej „karierę przez łóżko”. Jest głośna, kolorowa, wszędzie jej pełno, ale każdy obrót, każdy żart czy śmiech, podszyte są tragizmem. Nicoletta wie, że nie ma wyjścia, że silny i wpływowy mężczyzna u boku, to jej jedyna szansa na życie. Jest w niej coś straceńczego.

Fot. Patrik Borecký – zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony ND

Marek Daniel jako generał jest groteskowy i groźny. Groteskowy przez większą część swojego bycia na scenie, groza objawia się kiedy brutalnie pokazuje Höfgenowi, gdzie jego miejsce.

Wymieniam tylko tę trójkę, ale nie było tu słabej roli. Wszyscy idealnie balansowali na tej granicy, wytyczonej przez reżysera, między tragicznym realizmem i równie tragicznym absurdem.

Fot. Patrik Borecký – zdjęcie pochodzi z oficjalnej strony ND

Na koniec

Oglądam w Czechach kilkadziesiąt spektakli rocznie. W różnych teatrach, choć głównie w Pradze. Czegoś tak dobrego nie widziałam ani razu. Z drugiej strony, spektakle o podobnej sile rażenia wizualnego, emocjonalnego, aktorskiego da się obejrzeć w Polsce przynajmniej raz na sezon. I w tym sensie praski „Mefisto” nie jest dla mnie jakimś objawieniem. Niemniej przestrzeń kapiącego od złota teatru, w którym być może nie tak dawno grali podobni Höfgenowi aktorzy (przypominam, że był to teatr niemiecki), świadomość tego, że spektakl przygotował team słowacki, a w Słowackim Teatrze Narodowym i w całej tamtejszej kulturze dzieje się dziś podobnie jak przed blisko stu laty, czyni to przedstawienie absolutnie wyjątkowym.

Informacja praktyczna: każde miejsce w Státní operze wyposażone jest w dotykowy ekran, na którym przed spektaklem, w przerwie i po można przejrzeć obsadę, poczytać o spektaklu, o budynku, zaś w jego trakcie dyskretnie, nikomu nie przeszkadzając, wyświetlać sobie angielskie napisy. Poważnie się zastanawiam, czy nie pójść na ten spektakl jeszcze raz.


Jeśli podoba Ci się, to co robię, zajrzyj, poczytaj, posłuchaj, wesprzyj.
Łatwiej będzie mi tworzyć dalej, a Ty dostaniesz coś EXSTRA!

https://patronite.pl/TeresaDrozda
https://suppi.pl/drozdowisko
https://buycoffee.to/drozdowisko/

Join the discussion