Wydaje się, że Mateusz Pakuła (autor i reżyser) po bardzo osobistym i trudnym spektaklu „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” potrzebował diametralnie innego doświadczenia. I wymyślił musical naukowy, dla którego punktem wyjścia są fakty. Historyczne.
Scena Ciśnień wrocławskiego Capitolu zamieniła się w salę konferencyjną, w której odbywają się spotkania zespołu zebranego przez Carla Sagana – kosmologa i popularyzatora wiedzy o kosmosie. Zadaniem grupy jest stworzenie listu do obcych cywilizacji – zapisanie na tytułowych złotych płytach najważniejszych informacji o Ziemi, jej historii i mieszkańcach – by ten mógł polecieć w kosmos w ramach misji Voyager. Jest rok 1976. W tym miejscu wielkie brawa dla Justyny Elminowskiej za przestarannie wystylizowane kostiumy i scenografię, doskonale nas w lata 70. przenoszącą. Na scenie szóstka aktorów – pięcioro członków zespołu oraz „łącznik” z decydentami, pozornie zainteresowany tylko hamburgerami, ale bardzo czujny. Trwają gorące debaty, w których trakcie rozkwita burzliwy romans i rozpętuje się takaż awantura, nie tylko merytoryczna. Wydarzeniom towarzyszą, choć bardziej z nich wynikają, piosenki. Rozpoznawalne, nieprzypadkowe, a gdy zdarzy się „pomyłka” świetnie zostaje ograna (Kochanie, nie możesz śpiewać tej piosenki, powstanie dopiero w połowie lat osiemdziesiątych!). Jak to w Capitolu, wszystko doskonale zaśpiewane i obudowane choreograficznie (Mikołaj Karczewski).
Spektakl ogląda się z niekłamaną radością i uśmiechem, choć puenta optymizmem nie napawa, bo wynika z niej, że jako ludzkość porozumieć się nie umiemy nawet co do tego, co jest dla nas najistotniejsze i czym chcemy się pochwalić we wszechświecie. We wszechświecie, w którym też w sumie jesteśmy drobinką, o czym precyzyjnie informuje kosmiczny początek (oraz kosmicznie surrealistyczny finał) spektaklu.
Jest w tym spektaklu kilka scen kapitalnych – „kosmiczne zakochanie” Ann i Carla, bójka wszystkich ze wszystkimi – rozegrana w zwolnionym tempie, rewelacyjnie choreograficznie rozwiązane wykonanie piosenki The Beatles przez Carla i Tima oraz trzy wykłady profesor Frank. Pierwszy to skomplikowane do granic absurdu wyjaśnienia wzorów i matematycznych wyliczeń dotyczących możliwych istniejących inteligentnych cywilizacji. Drugi to techniczno-architektoniczno-surrealistyczny opis działania złotych płyt, zaś trzeci to himalaje pseudonaukowego szaleństwa, czyli wygłaszana z nie zakłóconą niczym powagą, historia Drużyny Pierścienia odczytana… z fotografii przedstawiającej owłosione kobiece łono.
Absolutną gwiazdą wieczoru była Emose Uhunmwangho. Wiemy jak śpiewa, tu między innymi genialnie wykonała Zeppelinów, podejrzewaliśmy jednak, że coś jeszcze ukrywa i profesor Frank w jej wykonaniu to komediowe cacuszko, podparte jeszcze kilkoma tanecznymi sekwencjami. Aż chciałoby się wrócić za kilka tygodni, by sprawdzić jak „rozwijają się” jej wykłady, które z pewnością są w części (a może w całości) improwizowane. Znakomity był Dick, czyli cenzor/ucho/kontroler grany przez Michała Zborowskiego – etiudy z jedzeniem hamburgerów czy odbieraniem telefonów „z góry” – fantastyczne. Zasadniczego, ale jednocześnie wierzącego w ideę Carla Sagana zagrał Rafał Derkacz, jego zdradzoną żonę Lindę Katarzyna Pietruska. W nową miłość Carla, eteryczną artystkę Ann brawurowo wcieliła się Helena Sujecka, zaś dzieckiem swoich czasów i porzuconym narzeczonym Timem był Albert Pyśk. Absolutnie wszyscy zasługują na ogromne brawa, bo stworzyli piękny ludzki kosmos.
„Złote Płyty” to spektakl zrealizowany i zagrany z subtelnym i inteligentnym poczuciem humoru, smakowicie dopełniony muzyką, którą (w części) stworzyli i (w części) zaaranżowali Antonis Skolias i Zuzanna Skolias-Pakuła. Dobry spektakl powinien skłaniać do refleksji ogólniejszych – i tak jest w tym przypadku, a Mateusz Pakuła z wprawą świetnego rękodzielnika dokładał kolejne koraliki, w pewnych miejscach zawiązywał supełek, mieszał kolory, by każdy kolejny element układanki miał tu swoje właściwe miejsce. „Złote płyty” mają w sobie wszystko, by w teatrze dobrze się bawić, po wyjściu nucić pod nosem ulubiony kawałek, a w domu zajrzeć do internetu, żeby znaleźć wydane po polsku książki Carla Sagana albo przypomnieć sobie film „Kontakt” z Jodie Foster oparty na jego bestselerze.