Drozda notuje: „Mój boski rozwód” i doskonała Aneta Todorczuk oraz Blaski

Start listening

Każdy był kiedyś porzucony. Monodram irlandzkiej autorki Geraldine Aron „Mój boski rozwód” od prapremiery w 2001 roku (w Polsce 2005) grany jest w dziesiątkach teatrów na całym świecie – od Irlandii po Grecję, od Czech po Kenię. Jest tekstem dającym aktorce, i to aktorce w każdym niemal wieku, morze możliwości. Do tego jest spektaklem kompaktowym, takim, który można zapakować do samochodu i zagrać gdziekolwiek.

Pod koniec 2023 roku Aneta Todorczuk – aktorka renesansowa i wielowątkowa – po raz pierwszy wcieliła się w Angelę. Nie piszę o żadnej galowej premierze ani nie podaję jej daty – bo to spektakl, który powstał poza systemem. Nie ma stałego miejsca, nie można go znaleźć w repertuarze żadnej sceny, trzeba go wytropić, a objawić się może gdziekolwiek, bo to oddolna inicjatywa. Spektakl w drodze. Trudniej ma więc aktorka, za każdym razem dostosowująca się do warunków, w których gra, trudniej ma też publiczność, bo musi mieć szczęście, żeby na ten spektakl trafić. A warto. Bardzo warto.
Angela, bohaterka sztuki, jest mocno w siebie wątpiącą, porzuconą żoną. Towarzyszymy jej przez kilka lat, przyglądając się kolejnym fazom przeżywania nabytej samotności, od wściekłości, przez zwątpienie, smutek aż po autoironię i (spoiler) szczęśliwe zakończenie. Tekst jest zabawny, momentami nostalgiczny, nie wolny od pewnych schematów. Aneta Todorczuk wszystkie te fazy świetnie przedstawia. Najpierw, jeszcze będąc zrozpaczoną i wściekłą jest nadekspresyjna, miota się z kąta w kąt, potem stopniowo wycisza, potem znów, jak w życiu, zaczyna szaleć. Mieni się wszystkimi kolorami.

fot. Przemysław Wojtaś

Ale dla mnie najważniejsze w tym spektaklu były piosenki. Piosenki, które istnieją (lub dopiero zaistnieją) zupełnie autonomicznie. Powstały na przygotowywaną płytę duetu Blaski (do kwietnia 2024 roku opublikowane zostały trzy single), przy czym trzeba nadmienić, że ów duet to Aneta Todorczuk i Michał Lamża. Aneta i Michał pisali piosenki do swojego projektu, a jednocześnie Aneta z Anną Gryszkówną, która jest reżyserką „Mojego boskiego rozwodu” pracowały nad spektaklem. Siłą rzeczy oba światy się spotkały i tak piosenki Blasków trafiły do spektaklu.
I jest to symbioza absolutna. Bardzo dawno nie widziałam spektaklu, w którym piosenki byłyby tak naturalną i tak integralną częścią przedstawienia. Do tego obierają tekst dramatu z pewnych miałkości, uproszczeń i schematów. Bez nich historia Angeli byłaby jedną z setek, które już znamy (z seriali, powieści czy filmów) i których poznamy jeszcze dziesiątki. Aneta Todorczuk sama sobie te piosenki napisała, jest w nich najprawdziwsza, co promieniuje na całą graną postać.

fot. Przemysław Wojtaś

I jeszcze muszę podkreślić (a to mi się już w ogóle nie mieści w głowie), że na scenie nie ma żadnego muzyka. Aneta Todorczuk śpiewa do podkładów. I w odpowiednim momencie, kiedy jest w rytmie przedstawienia, gdzieś w tle zaczyna grać muzyka, i piosenka wychodzi spod tej opowieści, a aktorka płynnie z tekstu mówionego przechodzi w piosenkę. I cały ten proces odbywa się niezwykle precyzyjnie. Niemal niezauważalnie. Jakby to w głowie bohaterki nagle te piosenki zaczynały grać. Jak napisałam wyżej – symbioza absolutna.

Aneta Todorczuk śpiewa znakomicie, o czym przekonałam się kilka lat temu, kiedy znokautowała mnie swoim aktorstwem w monodramie „Kobieta, która wpadała na drzwi”. Tam trudnemu i bolesnemu tekstowi Roddy’ego Doyla towarzyszyły piosenki Sinead O’Connor w polskich tłumaczeniach Poli Mikołajczyk. Do dziś ten spektakl pamiętam. Do dziś drżę, kiedy o nim pomyślę. Aneta Todorczuk nagrała te utwory – płyta „Piosenki, które nie ocalą świata” dostępna jest na streamingach. Bardzo ją polecam.
Zaś piosenki zespołu Blaski są na ich kanale youtubowym (i na streamingach także). Zasubskrybujcie, bo niezależnych twórców trzeba wspierać, a informacji o miejscach i terminach, w których pojawi się „Mój boski rozwód” szukać trzeba w mediach społecznościowych Anety Todorczuk.

Mam nadzieję, że po wszystkim, co napisałam powyżej, mogę już darować sobie fomułki typu „nie przegapcie”, „obejrzyjcie koniecznie” i tak dalej. Obejrzycie albo nie. To Wasza decyzja, ale ja bym oglądała. A moją rozmowę z Anetą Todorczuk znajdziecie w DROZDOWISKU numer 83.

Join the discussion